Dlaczego Twoje KPI są złe i jak je ustawić, żeby startup miał sens
Pamiętasz ten moment, kiedy pierwszy raz usiadłeś z zespołem i spisaliście listę „celów do osiągnięcia w tym kwartale”? Logo miało być ładniejsze, Instagram pełniejszy, strona szybsza o pół sekundy. W kalendarzu pojawił się plan „wzrostu o 200%” – choć nikt do końca nie wiedział, co to właściwie znaczy. Brzmi znajomo?
To właśnie tu zaczyna się problem większości młodych founderów: stawiają KPI, które są złe, bo nie wynikają ani z realnej strategii, ani z tego, co faktycznie decyduje o przetrwaniu firmy.
KPI, czyli kompas albo fata morgana
Key Performance Indicators powinny być Twoim kompasem w oceanie niepewności. Problem w tym, że wiele startupów zamiast kompasu ma halucynacje. Cele wyglądają dobrze na slajdach, ale nie prowadzą do portu. Przykład? Mam kilka:
- „Liczba followersów na Instagramie” jako główny KPI. Fajnie wygląda, łatwo rośnie, ale nijak nie przekłada się na to, czy ktoś kupi Twój produkt.
- „Ilość linii kodu” – jakby więcej znaczyło lepiej. To tak, jakby mierzyć performance biegacza liczbą kroków, zamiast sprawdzać czas na mecie.
- „Liczba spotkań z inwestorami” – spotkania można mnożyć, ale to podpisana umowa ma znaczenie.
Złe KPI to nie tylko brak sensu, ale i złudne bezpieczeństwo
Młody founder często wpada w pułapkę: skoro cele są, to firma „pracuje”. A przecież startup nie żyje od Excela, tylko od walidacji pomysłu i pierwszych klientów.
Każdy dzień spędzony na śrubowaniu liczby polubień zamiast liczby płacących użytkowników oddala Cię od odpowiedzi na najważniejsze pytanie: czy to, co robimy, ma realną wartość rynkową?
Jakie KPI mają sens na początku?
Prawda jest taka: w pierwszych miesiącach Twoim KPI nie powinno być „1000 nowych użytkowników”, tylko 10 osób, które naprawdę zapłacą i będą wracać.
Lepsze KPI dla wczesnego etapu startupu to:
- Liczba rozmów z potencjalnymi klientami (bo walidacja > produkt).
- Czas od rejestracji do pierwszego użycia produktu (czy onboarding działa?).
- Procent użytkowników, którzy wracają po tygodniu (czy rozwiązałeś prawdziwy problem?).
- Pierwsze przychody — nawet symboliczne, bo każdy przelew to inny poziom walidacji niż kliknięcie w ankiecie.
KPI jako historia, a nie tabelka KPI
Same w sobie niczego nie zmienią. Ich rolą jest opowiedzenie Ci historii: co naprawdę się dzieje z produktem? Czy Twoi klienci są w nim zakochani, czy tylko przyszli z ciekawości? Czy masz powtarzalny proces, który można skalować?
Bez tej narracji łatwo zgubić się w liczbach, które wyglądają pięknie, ale niczego nie mówią o Twojej przyszłości.
Akademia a KPI, czyli gdzie szukać dobrych pytań?
I tu wchodzi Red Sky Founders Academy. Nie po to, żeby dawać Ci „jedynie słuszne KPI”, ale żeby nauczyć Cię, jak zadać właściwe pytania. Nasze moduły, takie jak Lean Canvas czy test kompetencji foundera pomagają Ci ustalić priorytety zanim jeszcze zaczniesz liczyć followersów. Bo dobre KPI nie zaczynają się od tabelki w Excelu. Zaczynają się od odpowiedzi na pytanie: czy Twój pomysł rozwiązuje realny problem? Jeśli nie – żadne wskaźniki tego nie przykryją.
Jak ustawić KPI, żeby miały sens?
- Zacznij od problemu, nie od liczby. KPI ma mierzyć, czy rozwiązujesz coś, co naprawdę boli klientów.
- Mało, ale celnie. Lepiej mieć 2 dobre KPI niż 12, które nic nie znaczą.
- Mierz zachowanie, nie próżność. „Wracający użytkownik” jest zawsze lepszy „nowy like na Facebooku”.
- Daj im kontekst. KPI powinno być powiązane z etapem Twojego rozwoju, a nie z tym, co dobrze wygląda w pitch decku.
Pamiętaj: skuteczny founder umie odróżnić szum od sygnału, a realny wskaźnik od raz zasłyszanej opinii.
Powodzenia i do zobaczenia na pokładzie Akademii!